Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że spożywanie żywności składającej się wyłącznie z najtańszych olejów roślinnych, konserwantów i barwników nie jest dobre dla zdrowia i przestawia się na tak zwaną żywność bio czy organiczną.
Produkty bio promowane są jako przeciwieństwo produktów masowych, pełnych tłuszczów trans i innych skracających życie substancji. Żywność ekologiczna jest smaczna, zdrowa i pożywna, ale czy tak jest naprawdę?
Pestycydy są substancjami lub mieszaninami substancji przeznaczonymi do niszczenia szkodników. Być może największym kłamstwem przemysłu żywności ekologicznej są naklejki „rolnictwo wolne od pestycydów”. W rzeczywistości bez użycia pestycydów każda uprawa szybko umrze z powodu chwastów, owadów i innych szkodników.
Według zachodnich standardów produkt można uznać za ekologiczny tylko wtedy, gdy został wyhodowany przy użyciu organicznych pestycydów uzyskanych np. z roślin. Nie brzmi to tak źle, ale faktem jest, że pestycydy organiczne są mniej skuteczne i wymagają wyższych dawek niż syntetyczne. Wnikają w glebę i oddziałują na środowisko jeszcze silniej niż syntetyki.
To kolejny mit, który producenci próbują promować. Wydaje się, że można jeść organiczne musli i najeść się tak, jakby to był kilogram mięsa. Jednak w rzeczywistości oznaczenie „organiczne” czy „bio” nie ma nic wspólnego z wartością odżywczą.
Do uprawy większości produktów tego typu i prawie wszystkich produktów nieorganicznych stosuje się genetycznie zmodyfikowane nasiona, które są hodowane poprzez selekcję i edycję genomu. Nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie, dzięki GMO udało się zwiększyć plony, wartości odżywcze i bezpieczeństwo żywności. Różnica między „organicznym” a „nieorganicznym” polega tylko na tym, że w pierwszym przypadku istnieje mniejsze ryzyko natrafienia na pozostałości syntetycznych pestycydów w granoli czy na antybiotyki w mleku.
Jest dokładnie odwrotnie. Oczywiście nie, jeśli kupisz ziemniaki od pana na targu, który wykopał je na swoim polu. Faktem jednak jest, że rolnictwo ekologiczne i hodowla zwierząt wymagają więcej pracy, pól i czasu, aby się rozwijać. Podnosi to koszty, na które nie mogą sobie pozwolić małe gospodarstwa. Dlatego też znaczną część produkcji oznaczonej jako „ekologiczna” lub „bio” wykonują duże gospodarstwa rolne. Z drugiej strony małe starają się zwiększyć plony w każdy możliwy sposób, używając niedrogich i skutecznych syntetycznych pestycydów, antybiotyków i tym podobnych.
W rzeczywistości większość etykiet typu „bio” czy „eko” to chwyt marketingowy. Jest to tzw. greenwashing, kiedy marka promuje się jako ekologiczna, a w rzeczywistości niewiele z tego jest prawdą. Faktycznie o BIO produktach możemy mówić wtedy, gdy mają one odpowiednią certyfikację potwierdzoną specjalnym znakiem. Zielony listek na opakowaniu o niczym nie musi świadczyć i zwykle używa się go po to, by zmylić klienta.
BIO nie zawsze oznacza produkty najkorzystniejsze dla zdrowia i środowiska. Robiąc zakupy, pamiętaj o kilku zasadach, by nie paść ofiarą greenwashingu i nie przepłacić za produkt pozornie ekologiczny. Przede wszystkim zawsze dokładnie czytaj informacje na etykietach – dokładnie analizuj skład i zwróć uwagę czy oznaczenia na opakowaniu są faktycznie uznanymi certyfikatami. W domu dokładnie myj warzywa, owoce i mięso, nawet jeśli są BIO.
Zdj. główne: Erik Mclean/unsplash.com